Posted on

Węgierski program łączy seniorów i “przybrane wnuczęta”

Eszter Katus 11 czerwca 2020

Pragnienie by dać coś społeczeństwu od siebie motywuje zarówno młodych wolontariuszy jak i seniorów, którzy włączyli się w innowacyjną próbę niesienia pomocy w czasie pandemii. 

„Jak się dziś czujesz?“ – węgierscy seniorzy zmuszeni przez COVID-19, żeby zostać w czterech ścianach często słyszą to pytanie, zwłaszcza w czasie rozmów telefonicznych przypominających typowe wymiany zdań między dziadkami i wnukami. Ale w tym wypadku sytuacja jest nieco inna. Na drugim końcu linii jest wolontariusz, który zobowiązał się, że przez 4-5 godzin w tygodniu będzie rozmawiał z nieznajomym seniorem. 

W czasie gdy przed pandemię seniorzy spędzali całe dnie zabunkrowani w domach, młodzi ludzie znaleźli się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Oprócz tego, że musieli się przyzwyczaić do zdalnego nauczania, do którego nikt ich właściwie wcześniej nie przygotował, zabroniono im spotykać się z przyjaciółmi, uprawiać sporty, czy nawet to prostu wychodzić z domu, że móc się zabawić i odpocząć.

By odpowiedzieć na te równocześnie istniejące sytuacje, i wyciągnąć pomocną dłoń zarówno do starszych osób jak i do młodych, którzy zostali pozbawieni dostępu do społeczności i relacji z innymi, dwie organizacje pozarządowe stworzyły program „Jak się dziś czujesz?”. Łączy on młodych ludzi z seniorami, którzy chcieliby mieć z kim porozmawiać.

Samotni seniorzy

Program do tej pory dobrze sobie radzi. Nic w tym dziwnego, skoro osoby powyżej 65 roku życia mieszkające same stanowią aż 700 tysięcy z 10 milionowej populacji Węgier. 

11 marca rząd ogłosił stan wyjątkowy, wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się, a instytucje publiczne takie jak teatry czy biblioteki zostały zamknięte. Po nich nastąpiły kolejne kroki wymuszające społeczny dystans – zawieszono działanie szkół, ogłoszono godzinę policyjną. Doradzano by wychodzić z domu tylko wtedy gdy jest do absolutnie niezbędne. 

Ponieważ zarówno badania naukowe jak i wczesne obserwacje wirusa pokazały, że najbardziej narażoną częścią społeczeństwa są seniorzy i cierpiący na choroby przewlekle, na te osoby szczególnie naciskano by zostały w domach. 

Dla tych, którzy nie mogli liczyć na wsparcie członków rodziny, lokalne władze, opieka społeczna i różne organizacje pomocowe starały się zaoferować wsparcie przy robieniu zakupów, załatwianiu codziennych spraw, czy dostarczaniu sprzętu ochronnego. Ale niewiele uwagi poświęcano ich zdrowiu psychicznemu. 

Wolontariusze Hungarian Charity Service of the Order of Malta, zdjęcie z profilu organizacji na Facebooku. 

Starsze osoby straciły swoje życie towarzyskie – nawet jeśli było ograniczone – oraz możliwość spotkania się z bliskimi i przyjaciółmi. Przez całe dnie tkwili w sytuacji pełnej izolacji, bez możliwości kontaktu z kimkolwiek.

Organizacje łączą siły

Festival Volunteer Center od 10 lat rekrutuje młodych ludzi do pomocy przy organizacji letnich festiwali muzycznych i innych imprez. Liczba wolontariuszy stale się zmienia. Jest trochę „starych wyjadaczy“, ale ciągle też dołączają nowi. W zeszłym roku w ich bazie wolontariuszy było 2 000 nazwisk. Dostęp do takiej już gotowej bazy był znaczącym atutem dla tych którzy wymarzyli sobie projekt „Jak się dziś czujesz?”.

“Wszystkie znaczące imprezy w kraju zostały odwołane w związku z pandemią, a część restrykcji miała zostać utrzymana również w czasie wakacji” – mówi Reka Nagy szefowa Festival Volunteer Center i jedna z twórczyń projektu „Jak się dziś czujesz?”.

„To nie były tylko wydarzenia, w których młodzi ludzie uczestniczyli po to, żeby się odprężyć i dobrze bawić, ale też takie na które zgłaszali się jako wolontariusze. Długo zastanawialiśmy się, co możemy im zaproponować jako szansę na włączenie się i pożyteczne spędzanie czasu – i wtedy właśnie pojawiła się idea, żeby rozmawiali z innymi przez telefon”.  

Starania by połączyć młodych ludzi i osoby starsze, gdy wszyscy musieli tkwić w przymusowym lockdownie zostało zainaugurowane w dwojaki sposób. Po pierwsze Volunteer Center ogłosiło informacje o programie w swoim newsletterze wysyłanym do wolontariuszy ze swojej bazy. Organizacja, które współtworzyła projekt Hungarian Charity Service of the Order of Malta (oddział Maltese Aid Service) uruchomiła bezpłatną infolinię. 

„Wiele osób bardzo się ucieszyło na wiadomość o takiej możliwości, i ten początkowy sukces zachęcił nas, żeby rozszerzyć grono zaangażowanych osób” – opowiada Lajos Gyori-Dani, dyrektor zarządzający Maltese Aid Service.

Wiadomość o programie szybko się rozeszła, dodaje Nagy. „Dzięki newsletterowi i informacjom w prasie, w czasie pierwszych kilku dni skontaktowało się z nami 350 wolontariuszy, którzy chcieli zaangażować się w nasz projekt. Ponad stu seniorów wyraziło zainteresowanie i do tej pory udało nam się stworzyć około 70 par.” 

Młodzi wolontariusze muszą mieć co najmniej 16 lat i przejść przez proces rekrutacji. Następnie otrzymują materiały i wskazówki przygotowane przez specjalistów zajmujących się poradnictwem.

Zarówno kandydatów i seniorów, którzy wyrazili zainteresowanie projektem, pytano, czy woleliby rozmawiać z kobietą czy mężczyzną. Zarówno wśród seniorów jak i wolontariuszy przeważały kobiety. Odzwierciedla to dane demograficzne, według których w 2017 roku 46% kobiet powyżej 65 roku życia mieszkało samodzielnie, podczas gdy mężczyzn w tej grupie wiekowej było zaledwie 20%. 

Szanując granice

Celem programu było zaproponowanie seniorom „wspierających osobistych rozmów” aby pomóc im w czasie samotności i niepewności. „Jest dla nich ważne, żeby rozmawiać o sprawach, które są ciekawe dla obu stron i które mogą ich podnieść na duchu” – mówi Nagy. 

Rozmawianie z nieznajomym wymaga innego nastawienia niż zwykła rozmowa z rodziną. Tematów może być wiele, od gotowanie po komunikatory, ale należy uszanować pewne granice. 

„W tej sytuacji najważniejsze jest, żeby seniorzy uczestniczący w projekcie poczuli, że komuś na nich zależy, że nie są sami, że ktoś poświęca im uwagę i ich słucha” – mówi Anita Buzas-Kovacs, mentorka i doradczyni zawodowa. Radzi się wolontariuszom, żeby unikali rozmów na takie tematy jak żałoba, choroby czy zmiany nastoju. „To nie ma być telefon zaufania z pomoc psychologiczną” – dodaje Buzas-Kovacs. „Szanujemy te granice i jeśli widzimy, że ktoś potrzebuje pomocy w kwestiach, które wykraczają poza naszą ekspertyzę, radzimy im z jakim specjalistą czy organizacją powinni się skontaktować.” 

Kolejne wyzwanie stanowi fakt, że z czasem uczestnicy przyzwyczajają się do tych rozmów, stają się one częścią codziennej rutyny osób starszych. W związku z tym, gdy rozmowa zbacza na temat tego, że te spotkania telefoniczne w którymś momencie się skończą, czasem mogą się pojawić takie uczucia jak samotność czy lęk przed śmiercią. Wtedy wolontariusze mogą zwrócić się do pomoc i wsparcie do specjalistów z Centrum Wolontariatu.

Nikt nie przysłuchuje się rozmowom, ale pewien rodzaj nadzoru jest niezbędny. Po każdym telefonie wolontariusze wypełniają formularz zwrotny. Ta ankieta pozwala organizatorom monitorować program i w razie potrzeby wprowadzać poprawki. 

Buzas-Kovacs mówi, że jeszcze za wcześnie żeby ocenić sukces programu, ale komentarze po 200 rozmowach telefonicznych były pozytywne. 

Młodzi ludzie szybko włączali się w program, opowiada Nagy. Niektórzy młodzi aplikowali bo nudzili się w czasie lockdownu, a inni szukali możliwości włączenia się w jakieś pozytywne działania w czasie kryzysu. Wiele osób wspominało, że postanowiło się zgłosić ze względu na relacje – czy ich brak – z ich własnymi dziadkami. Byli też tacy, którzy mówili, że chcieliby starsze osoby poczuły się potrzebne.  

29-letnia wolontariuszka, Tunde Nagy, dowiedziała się o programie z artykułu, który znalazła w sieci. „W ostatnim czasie widziałam mnóstwo filmików o tym, jak starsze osoby są praktycznie odgrodzone od świata zewnętrznego” – wspomina. „Nie mogą nigdzie wychodzić, nie mogą z nikim się spotkać, nawet z najbliższymi osobami, żeby mieć pewność, że nie zarażą się od kogoś z rodziny. Próbowałam sobie wyobrazić jak muszą się czuć w tej sytuacji.”

Mentorzy z Festival Volunteer Center, z profilu organizacji na Facebooku 

Nie upłynęło wiele czasu i miała już w ręku telefon szykując się do pierwszej rozmowy. 

„Początkowo podchodziłam do tego jak do zadania” – mówi. “Czułam się trochę niezręcznie, choć często mam okazję rozmawiać z nieznajomymi w mojej pracy. Na szkoleniu powiedziano nam, żebyśmy zawsze podchodzili do naszych rozmówców z uważną empatią, aby pozwolić im mówić, bo to nie my jesteśmy tu najważniejszymi osobami – ale oni.” Choć szczerze mówiąc, gdy się lepiej poznałyśmy, wszystko się zmieniło.  

Po przeprowadzeniu czterech rozmów telefonicznych Tunde powiedziała, że poczuła, że między nią a jej rozmówczynią nawiązuje się silna więź i zaczęła się tym martwić. 

„Rozmawialiśmy na wszelkie możliwe tematy: jak kiedyś wyglądały różne sprawy, jak wyglądają teraz, o życiu codziennym, jedzeniu czy piciu – rozmawialiśmy o wszystkim, co akurat przyszło nam do głowy” – opowiada. Taka rozmowa trwała najczęściej około dwóch godzin i nigdy nie zabrakło nam tematów. Niestety moi dziadkowie już odeszli i to było dla mnie wspaniałe porozmawiać z kimś kto był z tego samego pokolenia co oni. I tym właśnie zaczęłam się martwić. Co będzie jak program dobiegnie końca? 

Zgodnie z planem rozmowy w każdej parze miały trwać przynajmniej trzy miesiące, ale nie jestem pewna, że wytrwam tak długo ponieważ znoszone są restrykcje. „Byłoby cudownie, gdybyśmy mogły zostać w kontakcie, kiedy program się już skończy. Nie musimy koniecznie rozmawiać ze sobą tak często jak teraz, ale chciałabym żebyśmy dalej były w kontakcie, bo bardzo się polubiłyśmy.” 

Gotowanie i rozmowy 

Emerytowana nauczycielka Jolan Voros jest po drugiej stronie słuchawki. Jej partner odszedł w grudniu po tym jak od miesięcy pielęgnowała go w domu. Nie ma stałego grona znajomych, jedno z jej dzieci mieszka w innym mieście, a praca drugiego wymaga podróżny po Europie. Dlatego kiedy wprowadzono stan wyjątkowy, była nauczycielka została zupełnie sama. Choć nie czuła się przytłoczona przymusową izolacją, rozmowy stały się jasnym momentem jej dni.  

„Nie mogą się doczekać następnej rozmowy – bardzo poprawiają mi humor” – powiedziała Atlatszo. „Lubię jej głos. Mogę sobie ją niemal wyobrazić. Mogła by być moją córką albo wnuczką. Okazało się, że mamy pewne wspólne tematy, dlatego nas połączono w parę. Tyle już ze sobą rozmawiałyśmy, razem gotowałyśmy, pomogła mi nawet włączyć wifi na moim laptopie. I to przez telefon! Gdy program się zaczął nie byłam pewna czego się spodziewać. W końcu, to coś zupełnie nowego. Ale w tej chwili trudno mi sobie wyobrazić, że można by wymyślić coś lepszego! Bardzo się cieszę, że możemy swobodnie rozmawiać o wszystkim, nawet o naszych osobistych sprawach – to zresztą jest chyba najlepsza część tych rozmów.” 

Voros mówi, program daje uczestnikom możliwość, aby się otworzyć i rozmawiać o swoich sprawach z większą swobodą. Czasem łatwiej jest porozmawiać z nieznajomym niż z osobą którą znamy. Dodaje, że ma nadzieję, że kiedyś spotka się z swoją rozmówczynią. Program tego nie wyklucza. 

„W którymś momencie możemy wprowadzić taką możliwości” – wyjaśnia Gyori-Dani. „Jesteśmy odpowiedzialni za program, a zwłaszcza za bezpieczeństwo osób starszych, które biorą w nim udział. Dlatego możemy go rozwijać pod warunkiem, że spełnimy konkretne wymagania.“

Program nie udostępnia adresów uczestników, żeby zabezpieczyć się przed możliwymi nadużyciami. 

“Używamy kodów, żeby w naszej bazie monitorować seniorów-uczestników“ – mówi Buzas-Kovacs. „Zdarzyła się taka sytuacja, że uczestnik poprosił o adres młodego wolontariusza, żeby odwdzięczyć się prezentem za okazaną życzliwość i ta osoba chciała go wysłać pocztą. Z oczywistych względów to było niezgodne z zasadami jakie ustaliliśmy.” 

Amaryl Arkovits, psychiatra i psychoterapeutka, która prowadzi infolinię SOS Life Hotline w mieście położonym w południowo-wschodniej części Węgier, uważa, że twórcy programu powinni zastanawiać się nad jego długofalową perspektywą. „To ważne, żeby takie organizacje przemyślały, jaki jest ich następny krok, bo to bardzo prawdopodobne, że pewien rodzaj relacji czy więzi, rozwinie się między uczestnikami.”

„Moim zdaniem program jest pomocny dla seniorów, którzy zostali wepchnięci w sytuację, w której czują się samotni i izolowani. Ale trzeba sobie zadać pytanie, co będzie, kiedy to się skończy. Jak starsze osoby poradzą sobie z poczuciem straty, gdy wcześniejsza intensywne rozmowy zostaną przerwane? Co się stanie, gdy wolontariusz się wycofa? Przecież ten projekt opiera się na pracy wolontariuszy. Kto będzie później rozmawiał ze starszą osoba, która do tej pory otrzymywała taki rodzaj wsparcia?”

„To nie są puste numery, po każdej stronie są żywe osoby” – dodaje. 

To ważne, żeby nauczyć wolontariuszy, jak się mają pożegnać i dopilnować, żeby cały program miał odpowiednią superwizję, od początku do końca” – radzi Arkovits.

“W sytuacji w której ktoś rozmawiał [z seniorami] co tydzień przez kilka godzin, a potem ten kontakt ustaje, u niektórych może pojawić się poczucie straty partnera do rozmów. Dlatego trzeba mieć zawsze na uwadze to, żeby chęć niesienia pomocy w momencie trudności, nie przyniosła efektu odwrotnego od zamierzonego.” 

Praca nad trwałością 

Festival Volunteer Center razem z Maltese Aid Service mają nadzieję, że program będzie mógł trwać bez końca. Trwałość efektów jest ogromnym wyzwaniem, bo nawet jeśli rozmowy telefoniczne prowadzone są przez wolontariuszy, profesjonalne usługi już wymagają nakładów. 

Organizacje rozważają różne możliwości, które zapewniłyby długofalowe finansowanie. 19 maja rozpoczęto kampanią fundraisingową pod hasłem Let’s All Kick In – dla darczyńców przygotowano specjalne nagrody zależne od sum, które przeznaczą na wsparcie projektu.

Innym pomysłem na zebranie funduszy jest zaangażowanie znanych osób, które pomogłyby promować temat w mediach społecznościowych np. znany szef kuchni mógłby opowiadając o gotowaniu, wspomnieć o programie i zachęcić swoich widzów by go wsparli. 

„Grupa siedmiu czy ośmiu specjalistów zainwestowała dużo pracy w uruchomienie tego programu” – wyjaśnia Ngay, koordynator. „Ale projekt się rozrósł i teraz jesteśmy odpowiedzialni za setki osób, które się w niego zaangażowały. Ufamy, że ci ludzie opowiedzą o tym, jak radosny, dodający energii i sił jest ten projekt i wesprą go tak, żeby mógł dalej działać.

Ten program nie dotyczy tylko zmniejszenia poczucia samotności i izolacji seniorów. Gyori-Dani odkrył, że chęć dania czegoś od siebie społeczeństwu była równie częstą motywacją zarówno wśród seniorów jak i wśród młodych ludzi. 

“Wyczuwają, że dochodzi tu do pewnej wzajemności, dając również im możliwość niesienia pomocy” – wyjaśnia. „Chcą coś z siebie dać, zaangażować się, dlatego właśnie postanawiają włączyć się w projekt. Młodzi ludzie również zdobywają doświadczenie i wiedzę z tych rozmów, dzięki czemu to doświadczenie jest dla nich równie ważne jak dla seniorów.”

„Różne pokolenia potrzebują siebie nawzajem, niezależnie od pandemii. Mamy nadzieję, że więzi, które powstaną wytrzymają próbę czasu i że będą dalej źródłem radości na co dzień.” 

Eszter Katus jest dziennikarką Atlatszo, węgierskiego NGO i portalu poświęconego śledztwom dziennikarskim. Pisze między innymi o korupcji i zawłaszczaniu państwa. 

Dłuższa wersja tego artykułu została opublikowana pierwotnie na stronie Atlatszo

Tłumaczenie na język angielski: Gabor Gyori

Tłumaczenie na język polski: Agnieszka Wądołowska

Publikacja tego artykułu była możliwa dzięki wsparciu udzielonemu przez Transitions i Mertek Media Monitor.